Szłam do stadniny. Weszłam. Nie było nikogo. Jeden koń w porze posiłku nie jadł, rżał pokazywał pyskiem na brzuch. Pomyślałam sobie "Johnny chyba znowu ma kolke". Szybko poszłam po kantar i uwiąz, wprowadziłem go na ujezdzalnie i biegalam z nim. Po pewnym czasie przyszedł stajenny. Powiedziałam, żeby szybko zadzwonił po weta bo koń ma kolke. Koń przeżył, chodź przypadek był dość ciężki. To jego 4 kolka w ciągu 8 lat :/