Koń to nie chomik ani króliczek, a mam wrażenie, że podchodzisz do niego z równie dużą delikatnością, jak do takich kurdupli. To świetnie, że dbasz o jak najlepse warunki, obdarzasz go miłością, czasem oraz spokojem, ale za coś takiego półtonowy zwierz nie odwdzięczy Ci się szacunkiem, który trzeba wypracować w inny sposób. Konie nie są aż tak delikatne, wrażliwe jak Ci się wydaje, więc przestań je traktować w ten sposób, przestań się cackać, a zamiast tego zacznij wymagać. Nie myl Natural Horsemanship z ciągłym tańcowaniem wokół krzaka, tolerowaniem nieodpowiednich, NIEBEZPIECZNYCH zachowań czy wiecznym ogłaskiwaniem konia za nic.
Jeśli chcesz iść metodą siedmiu gier, to idź dokładnie metodą siedmiu gier, a nie plącz ze sobą ćwiczeń. Nie lonżuj, dopóki nie dojdziesz do zabawy w okrążanie i dopiero wtedy zacznij pracować nad tym elementem. Rób wszystko po kolei. A kiedy już zaczniej, to nie bój się bata. Nie mówię tu o biciu, absolutnie, nie toleruję tego. Co nie zmienia faktu, że z bacikiem (carroty rulez) nie dość, że będziesz mogła lepiej kontrolować swojego konia, to nawet mu ułatwisz pracę, bo będziesz mogła przekazać precyzyjniejsze sygnały. Bat to przedłużenie ręki.
Generalnie Twoim problemem jest właśnie to, że tak niewiele wymagasz. Przejdź przez pierwszą grę, a później skup się przede wszystkim na drugiej i trzeciej - jeżu oraz ustępowaniu od nacisku, bo dla Waszej dwójki będą najważniejsze w budowaniu szacunku.