Dzwonisz lub przychodzisz do stajni. Dowiadujesz się czy możesz i kiedy zapisać się na lekcję jazdy konnej. Przychodzisz na pół godziny przed czasem, jeździsz, kończysz, wracasz do domu.
W niektórych lepszych stajniach nie ma "kręcących się dziewczynek". Osobiście nienawidzę tego zjawiska; jak mi masa dwunastolatek kręci się przy koniach. W takich stajniach przychodzisz przed jazdą, uczysz się od instruktora czyszczenia konia, siodłania, odbywasz jazdę, żegnasz się, umawiasz na kolejną jazdę, koniec.
Są stajnie, które zezwalają na "kręcenie się". Możesz wtedy przyjść przed jazdą wcześniej, możesz przyjść nawet jak nie masz jazdy. Spędzasz czas z koleżankami, głaszczesz koniki i przeszkadzasz wszystkim dookoła. Nie jeździsz, bo za jazde się płaci, jak za każdy trening sportowy. Jak się umówisz, zapłacisz - to będziesz jeździć.
Czasem w stajniach są "wachty" czyli pracujesz w zamian za jazdę. Wtedy musisz siedzieć zwykle cały dzień, sprzątać, pomagać. Wachty są raczej mile widziane w gorszych stajniach i dla ludzi, którzy już coś umieją. W każdym razie jest to bardzo nieprofesjonalne. Na pewno z ulicy Cię nie wezmą, właściciele stajni muszą Cię już trochę znać. Zaglądają wtedy do dzienniczka, widzą, że w sobotę mają już masę dziewczynek od niczego, patrzą na niedzielę, o, wtedy są tylko trzy nierobty, zapraszamy do bycia czwartym nierobem w niedziele.