Hmm.. Ja osobiście także pomagałam przez całe wakacje. Tylko, że to była fundacja no i były tam konie ponad 10 i koty, psy :) No to przychodziłam codziennie ( czasem miałam 1-2 dni przerwy ) tak około 9, a siedziałam czasem nawet do 20 :) Przychodziłam, czyściłam wszystkie konie, potem jak trzeba było, to czyściłam boksy, a konie w tym czasie wyprowadzone były na pastwisko. Moim zdaniem konie nie powinny być w stajni, gdy są czyszczone boksy, bo gdy np. Mamy słomę jako ściółkę, to się kurzy. Kurz=wdychanie ogromnej ilosci bakterii= choroby, zakażenia czy cokolwiek. No i gdy boksy były wyczysczone było około 12-13, przychodził czas na karmienie koni. To sprowadzałam je z koleżankami, karmiłam, a w czasie gdy jadły, szłam na pastwisko i czyściłam żłoby na wodę, lub dolewałam wody do nich :) ogólnie w czasie wolnym czyściłam sprzęt, bawiłam się z końmi czy coś. W sumie co do tych jazd. Powiem Ci szczerze, że za to, że pomagałam miałam darmowe jazdy :) i tak przez wiekszosc wakacji. Z właścicielką/instruktorką zaprzyjaźniłam się do tego stopnia, że teraz jesteśmy na Ty i sie kolegujemy. Aczkolwiek mieszkamy daleko od siebie :c Tak, były tereny. Jazdy na ujeżdżalni i w ogóle lonżowanie itd. Właśnie. W wolnym czasie jak nie bylo za duzego slonca to tez lonżowałam konie, lub skakałam z nimi. Czasem też po prostu siedziałam w boksie z ktoryms :) Ubiór. Hah, pamietam bo akurat w tamte pamietne wakacje dostałam moje pierwsze w życiu bryczesy :D No wiec od kiedy je mialam to nosilam je ze sobą np. Jak byłaby jazda, lub tak o w chłodniejsze dni. A gdy ich jeszvze nie miałam, to krótkie spodenki luzna koszulka ( obowiazkowo z rekawami, nigdy na ramiączkach ) czasem legginsy. Co zabierałam? Hm. Przeważnie dużą butelkę picia, kanapki, telefon, jakąś bluzę zapasową. Wszystko pakowałam do małego plecaczka i potem w stajni go sobie gdzieś kładłam i w razie potrzeby brałam i coś z niego wyciągałam :) To chyba wszystko :) w razie pytań pisz, odpiszę najszybciej jak bede mogła :)