witam ;)
mam problem z 13-letnią klaczą. jestem jej opiekunem, a obecny właściciel wykupił ją od rzeźnika, jak z resztą większość swoich koni. istotnym jest pewnie fakt, że konie nie są u niego trzymane w boksach i całymi dniami biegają po pastwisku. stado liczy sobie około 15 sztuk. na początku klacz była "wcielonym złem", uparta, całkowicie nieposłuszna, często wykorzystywała swoją siłę przeciwko człowiekowi. bardzo ciężko było z nią pracować. dodam, że jest naprawdę masywna, potężna- mieszanka fryza. prawdopodobnie u poprzedniego właściciela nie była dobrze traktowana. nie jest płochliwa, niczego się nie boi, zachowuje się wręcz jak czołg- bez żadnego problemu wchodzi sobie we wszystko i we wszystkich kiedy ma taki kaprys. jest bardzo nadpobudliwa, zarówno pod siodłem jak i bez ciężko wymusić na niej stanie w miejscu chociaż przez chwilę. z drugiej strony jest jednak bardzo nieufna wobec człowieka. nie podaje nóg, a jej najbardziej traumatycznym miejscem na ciele są uszy, przez co założenie jej ogłowia to nie lada wysiłek. podczas jazdy zachowuje się idealnie.. od momentu kiedy blisko ją poznałam i przystałam na jej "warunki". przy nawet najlżejszym dodaniu łydki Kara wścieka się, zarzuca łbem na wszystkie strony, wydaje z siebie dość zabawne rżenie i tupie nogami. podobnie jest w momencie kiedy skracam jej wodze- wyciąga głowę naprzód lub w dół najbardziej jak się da, rzuca się, podbija mnie zadem do góry. wielokrotnie mało przez nią nie przeleciałam, jestem osobą szczupłą i zwyczajnie nie wchodzi w grę siłowanie się i toczenie z nią o to wojny. odpuściłam sobie łydki jak i wodzę (pozwalam jej wyciągnąć tyle ile potrzebuje)- właściwie nie są mi potrzebne, gdyż jest koniem pewnie idącym do przodu, a do tego świetnie reaguje na głos i jeśli używam tylko jego jest naprawdę posłuszna. pomijając to, że każde zagalopowanie poprzedza seria jej "pisków" przy czym urządza mi niezłe rodeo jakby w jednej chwili pragnęła uwolnić całą swoją energię. jeżdżę na niej rekreacyjnie, więc poszłyśmy na taki "kompromis", aby jazda była w ogóle możliwa, bo mimo wszystko bardzo zależy mi na tej klaczy. jeżdżę na niej tylko ja, więc przyznam że jestem do tego po prostu przyzwyczajona. cudem bo cudem, ale nigdy z niej nie spadłam, toteż wszystkie jej "wybryki" podczas jazdy nie są dla mnie wielkim problemem. bowiem chodzi tu o jej przyjaciółkę.. są nierozłączne! Kara łazi za nią krok w krok.. dosłownie nigdzie bez niej nie pójdzie. nie da się na niej jeździć samodzielnie- ktoś musi dosiadać jej kumpelę i cały czas znajdować się w pobliżu. w przeciwnym wypadku Kara niesamowicie szaleje i jest w stanie zrobić dosłownie wszystko, przeskoczy każdy płot aby znaleźć się obok 'ukochanej'. niemożliwością jest nawet uwiązanie jej bez koleżanki. nie działa to jednak w dwie strony, bo tamta wydaje się nie zwracać na Karą absolutnie uwagi i nie ubolewa z powodu jej braku. klacze są w jednym wieku, zaprzyjaźniły się trafiając razem do stadniny. Aria (bo tak ma na imię miłość Karej) pod siodłem jest perfekcyjna, ale puszczona wolno.. gryzie, kopie, ucieka, robi wszystko aby nie dać się ponownie złapać. jeśli ktoś tylko wyciąga do niej rękę często sama atakuje, kuli uszy i wielokrotnie próbowała ugryźć mnie lub inną osobę w twarz. jednak w momencie trzymania jej za kantar zamienia się w aniołka.. Kara zaczęła ją naśladować (nie posunęła się jeszcze tylko do gryzienia i kopania). złapanie i spokojne prowadzenie jej jest dosłownie niemożliwe. kuli się i odwraca na wszystkie możliwe strony. gdy już uda mi się ją złapać w dalszym ciągu szarpie się i rzuca głową, wyprzedza mnie, a mimo zachowywanej przeze mnie odległości depcze mi po nogach lub "kopie" mnie w pięty (jak wcześniej wspominałam, dosłownie wchodzi na ludzi). dlatego z dwojga złego najpierw łapiemy Arię i wiążemy ją. Kara za nią podąża i dopiero wtedy udaje się ją złapać. obie panny są najbardziej wrednymi klaczami w stadninie, "outsiderki" wręcz terroryzują słabsze konie, kombinują jak się da. są zwyczajnie złośliwe i robią to celowo. co robić aby dało się na Karej jeździć samodzielnie? jak ją przekonać żeby nie uciekała i nie wyrywała się kiedy chcę ją złapać? może uda się jakoś "osłabić" jej pragnienie bycia przy Arii? [nie ma możliwości rozdzielenia klaczy] a co z jazdą, czy są sposoby na "wymuszenie" posłuszeństwa (chodzi tu o możliwość skracania wodzy) nie stosując siły?
z góry dziękuję ;)