Tytułowym bohaterem filmu jest zebra Pasio, przygarnięta przez dawnego świetnego hodowcę koni - Noama Walsha. Ukochana córka Walsha, Channing, oraz pozostali mieszkańcy gospodarstwa: stary kucyk-Tadzik, troskliwa koza-Frania, kogut-Mędrek, pies i szalony pelikan o przewrotnym imieniu Gęś stają się przyjaciółmi młodej zebry. Tuż obok farmy znajduje się majątek Clary Dalrymple, w którym trenuje się konie wyścigowe biorące udział w zawodach Kenttucky Open. Uwielbiający biegać odmieniec Pasio postanawia dorównać końskim zawodnikom na torze. Pomogą mu w tym oddani przyjaciele. "Zebra z klasą" jest filmem fabularno-animowanym. Część zdjęć zrobiono w Afryce, gdzie znaleźć można było wystarczającą liczbę zebr. Podczas pracy na planie wykorzystano 90 koni, które uczono kontaktów z pasiastymi kuzynami. Mimiką i skomplikowanymi ruchami zwierząt zajęli się specjaliści od animacji. Twórcy obrazu chcieli w ten sposób osiągnąć efekt realizmu w ukazywaniu zwierząt, ale nie do końca im się to udało. Zebra wygląda dość sztucznie, podobnie jest z kucykiem Tadzikiem. W dodatku główny bohater nie ma specjalnie interesującej osobowości. Zdecydowanie za mało śmieszy i niezbyt wzrusza, małe są więc szanse, by Pasio stała się wielkim idolem dziecięcej wyobraźni. Nudnawą chwilami produkcję ratuje humor w wykonaniu zwariowanego pelikana (Jerzy Kryszak) oraz dwóch much Bzyka i Bździka, którym głosów w polskim tłumaczeniu użyczyli raperzy Tede i Wujek Samo Zło. Pewnie okaże się, że przepadające za zwierzętami dzieciaki i tak polubią "Zebrę z klasą" - tak, jak polubiły Kubusia Puchatka czy Rudolfa Czerwononosego. Rodzicom ta oferta kina familijnego może już nie wystarczyć. Szczególnie, gdy pamiętają jeszcze wrażenia, jakich dostarczyły im filmy "Gdzie jest Nemo" czy "Iniemamocni".