W takich sytuacjach sprawdzamy najpierw, czy to nie jest wina jeźdźca, potem, czy koń nie ma problemów zdrowotnych (np. kontuzji, bolących pleców, zębów, cokolwiek, zależnie od sytuacji), a dopiero potem uznajemy, że problem tkwi w koniu. ;)
Zkładam, że koń jest po prostu totalnie odczulony na pomoce, a wtedy wymaga regularnej pracy kilka razy w tygodniu (a najlepiej codziennie) z ziemi. Bat zostawiamy w siodlarni, bo na nic się nie przyda, trzeba nauczyć konia poprawnego reagowania na lekki bodziec. Myślę, że można do tego wykorzystać uproszczoną grę w jeża z siedmiu gier Parellego, aby nauczyć konia ustępowania od najlżejszego ucisku. Gdy już się uda trzeba zacząć pracę z siodła i bardzo powoli podnosić poziom trudności (tj. dodawać zakręty, cofania, zmiany chodów, zmiany tempa w obrębie chodu).