Przede wszystkim - nic na siłę!
Są sposoby typu położenie na dłoni kawałka marchewki i wędzidła, ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Koń może zacząć Cię przerabiać i domagać się smaczka za każdym razem, gdy go siodłasz.
Możliwe, że wędzidło jest dla konia za zimne (zimą metal mocno szybko łapie zimno), wtedy trzeba rozgrzać w dłoniach lub włożyć do kubka z ciepłą wodą (praktykuję i działa).
Dobrym pomysłem byłoby przyjechanie do konia na samo zakładanie ogłowia. To znaczy: przyjechać, zająć się czyszczeniem, dać podczas czyszczenia coś dobremu naszemu kopytnemu, bez żadnego stresu sobie konia po prostu czyścić. Potem podjąć próbę założenia ogłowia. Jeśli koń zadziera głowę, odczekać chwilę, aż ją opuści (nie ciągnąć za nią! Po prostu stać i poczekać) i powtórzyć. Jeśli koń zrobi to więcej razy, odłożyć ogłowie i zająć się głaskaniem konia, masowaniem pleców, szyji. Koń nabierze zaufania, dodatkowo rozluźni się i skupi na jeźdźcu. Potem podjąć próbę jeszcze raz. Jeśli się nie uda, to znowu tak jak wcześniej i do skutku. Jak tylko koń weźmie wędzidło do pyska, od razu odłożyć ogłowie, pogłaskać, powiedzieć coś ciepłym tonem głosu, pochwalić. I na tym powinien się skończyć pierwszy dzień próby. Następnego dnia koń powinien przyjąć wędzidło szybciej.
Wiem, że jest to dość żmudna robota, ale przysięgam, że w przyszłości bardzo się przyda. Rozluźniony koń przyjmujący wędzidło będzie chętniej pracował pod jeźdźcem. Chyba nikt z nas nie chciałby miec wiecznie spiętego konia? (:
Jest to robota na zasadzie komfort - dyskomfort. Przecież koniowi nie opłaca się w kółko tej głowy zadzierać. Zobaczy, że jak weźmie wędzidło raz, to będzie miał spokój. Znam wiele koni, które pracują na tej zasadzie. Myślę, że w tym przypadku też może się to sprawdzić.
