Hej, nazywam się Aga i jeżdżę konno od 10,5 roku. Ostatnio moja trenerka zrobiła się dziwna. Wydaje mi się, że kasa zaczęła być ważniejsza niż konie. Ostatnio zapłaciłam jej 350 zł za kolonie ,a ona zażądała jeszcze 15 zł za dowóz (dowóz był wliczony w koszt tych 350 zł). Oczywiście nie zapłaciłam. Potem powiedziała nam o możliwości zdawania na BOJ. Byłam zainteresowana do czasu kiedy powiedziała, że odznaka kosztuje 300 zł + treningi po 2 godzin. Na początku koloni powiedziała nam,ze przygotuje tych co chcą zdawać na BOJ. I niczego nie zrobiła. Dosłownie... I tak cały czas, nie poświęca nam czasu, ciągłe gada przez telefon i ciągle robimy to samo.
W przyszłym tygodniu jadę na jazdę do stajni tuż obok mnie, 10 minut rowerem. Najprawdopodobniej chce zmienić stajnie. Czy tak będzie lepiej? Już mnie zniechęciła (trenerka) do jazdy u niej... Czy to ma sens? I dodatkowo w te upały chyba prowadzi jazdy, a ta trenerka z 2 stajni nie i jak moja mama z nią gadala przez telefon wyjaśniła ci może się stać koniom i ,ze nie prowadzi jazd.
Proszę o pomoc :)
Skakałam przeszkody 1 metra, trenowałam ustepowanie i w ogóle, a potem już tylko same drągi i czasem przeszkody 50 cm.