Od zawsze chciałam jeździć konno. W przedszkolu miałam jazdy przynajmniej raz na tydzień. Gdy byłam trochę starsza przyjaciel powiedział mi że znalazł półkolonie konno rowerowe. Byłam tak szczęśliwa. Pewnego dnia miałam sen. Ja i koń fryzyjski. Nazwałam go Alex. Był śliczny galopował na około mnie i skakał nad moimi rękami. Od tamtego snu miałam kolejne, bardzo podobne lecz od tamtego snu zawsze gdy szukam w internecie ,,jak namówić rodziców na jazdę konną,, zawsze płaczę. Dzisiaj puściłam sobie pewną piosenkę, którą nuciłam przez cały dzień i zaczęłam myśleć jak to by było mieć konia i galopować na nim na oklep przez pola i lasy. (w tym miejscu chcę jeszcze dodać, ze miałam psa, a dokładnie Alaskana Malamuta. Zawsze kojarzył mi się z wilkiem więc po jego śmierci zawsze podczas pełni wyglądałam przez okno i patrzyłam tak przez chwile) dokańczając: wyjrzałam przez okno i zaczęłam płakać jak nigdy. Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale chciała bym wiedzieć czy to od tego, że czegoś mi brakuje czy od czegoś innego, a tak przy okazji bardzo chciałam się komuś wygadać.