Byłam na obozie i dostałam na pracę z ziemi (głupota totalna) jakiegoś krowiastego hucuła (w plamy... bleeee) grubas ohydny... (mówią, że słodziak, ale koń to ma być chudy jak arab a nie grubas) no i okej, niech będzie. No i po jakimś czasie chciałam ręce z nim przeskoczyć przeszkodę w kłusie. No i podczas kłusu mnie zaczął skubać! Znaczy raz mnie spróbował, więc go złapałam za kantar przy pysku i wtedy ciągle chciał mnie skubać! Potem taka Julka powiedziała mi, że on tak robi przy kłusie i trzeba mu czasem odsunąć głowę. No super, że mi teraz to mówisz. Ale do czego zmierzam... Uważam, że takie coś jest karygodne, a pan powiedział "No on czasem tak podgryza w kłusie i galopie. Wtedy trzeba z nim krótko." Żadne "Ojej! Nic ci nie jest? Gupi koń!" Nic! Co teraz? Mam się wypisać z tamtąd? Czy co? Bo ty chyba poważne...