Przez jakiś czas jeździłam w jednej stajni. Konie tam wydawały się szczęśliwe i naprawdę to jedna z lepszych stajni jakie widziałam. Na obozie byłam w innej i tam również konie nie były przemęczane i wydawały się szczęśliwe. Jednak dzisiaj pojechałam do jednej ze stajni, w której jeszcze nigdy nie byłam. Tak po prostu, spróbować... To nie było przyjemne uczucie. Jak przyjechałam jeździło z 7 koni w ciasnym zastępie. Na terenie ośrodka znajdowała się tylko kryta ujeżdżalnia. Wszędzie śmierdziało, konie brudne i spocone jeździły w kółko bez życia. Ktoś schodził... na tego samego konia po kolei wchodził ktoś inny. Kiedy ja miałam wejść... no cóż. Przydzielono mi brudnego siwka. Siodło, ogłowie, czaprak spoko czyściutkie, ale koń... szkoda gadać. Konik kompletnie wyciągany, nie reagował na większość komend, szedł jak na ścięcie. W trakcie tej jazdy byłam świadkiem częstego maltretowania tych biednych stworzeń. "Koń nie chce galopować? - Bij go batem po głowie!". Czy... czy to jest normalne?