Otóż - mój kochany wałaszek " gadał " na pastwisku z moim kochanym ogierkiem. No i nie powiem, to było dzwine. Ale to było nic w porównaniu z tym, co działo sie później :
Mój kochany wałaszek zaczał ( a raczej próbował zacząć ) kryć swojego kolege wałaszka, na co on go kopnął prosto w " to coś od siusiania " ( nie chce pisać co, są tu dzieci ). No ok, wziełam tego mojego napalonego wałaszka na chwile z pastwiska, przywiązałam go do płotu i sprawdziłam, czy z " tym czymś od siusiania " jest w porządku. Na szczeście mało oberwał. Ok. Wiec wziełam go na małe, osobne pastwisko ( takie małe ), gdzie miałam go na oku. No i jak spojrzałam, co robią moje dwa pozostałe wałaszki i ogierek to o mało zawału nie dostałam - ogierek próbował kryć swojego kucowatego wałaszka kolege! No to ja pedem chwytam za bata i odganiam go i biore tego kucowatego, poszkodowane wałaszka, co padł ofiarą gwałtu i zaprowadziłam go na to samo pastwisko, na którym stał ten wiekszy wałaszek i oddzieliłam je specjalnym, rozkładanym płotem, przez co nie miały za dużo miejsca, ale jednak za to dużo DUŻO soczystej trawki. Wróciłam i zerknełam, czy znowu nie bede świadkiem gejowskiego gwałtu, ale na szczeście było dobrze. Poszłam na chwile do stajni, a jak wróciłam, to wiekszy wałaszek próbował pokryć mniejszego ogierka! " Nie no, ku*wa, dosyć! " pomyślałam i zabrałam tego wałaszka na małe pastwisko. Dostawiłam płot i był trzy, małe podłużne i nie szerokie pastwiska. A ogierek? Ogierek zadowolony, że pozbył sie problemu jak debil galopował po pastwisku, strzelał barany, kładł uszy i wskakiwał to małego jeziorka, tarzał sie i jednym słowem wyglądał jak po angetaminie, marihuanie i nie powiem czym jeszcze.