Jestem na feriach zimowych w stajni. Mam problem – nie umiem założyć siodła. Pewnie się spytacie – no i co? Niech się zapytania instruktorki! Ale nie mogę. Bo dzisiaj rano zwierzyłam się koleżance z pokoju, ona wszystko rozpowiedziała. Cały obóz się śmiał. No więc pośmiałam się z nimi, i powiedziałam im, że to żart. Uwierzyli. Jednak o piętnastej mam jazdę, instruktorek się nie mogę zapytać, bo polecą jakiejś dziewczynie, żeby mi wytłumaczyła, a ona zacznie się śmiać. Najgorsze jest to, że nie umiem podpiąć popręgu, założyć poprawnie siodła, czapraka podkładki... Ledwo co umiem zakładać ogłowie, i poprawiać strzemiona. Ale to nie koniec, ponieważ jestem na etapie skoków (niskich, co prawda, bo to początki ale jednak)! Uczyli mnie tego, ale ciągle mi niewychodzi. Wstydzę się tego, że ośmioletnia dziewczynka trzeci raz na koniu siedzi i umie go wyszukiwać do jazdy. Jak byłam na obozie, to się udawało, bo jestem niska i jeździłam na Ani, która chodzi też na lekcje lonży (haflinger) więc była gotowa do jazdy. Ale raz jeździłam na innym koniu i ktoś powiedział: „tyle umiesz, a nie potrafisz konia osiodłać? E! Dziewczyny! <moje imię> nie umie osiodłać konia!”. To było przykre. Jak mogę (SAMA) nauczyć się w parę godzin siodłać konia? Podacie jak odróżnić czy siodło jest za daleko lub za blisko? I proszę, nie śmiejcie się ze mnie. Na prawdę mam problem, pytanie instruktorek nie wchodzi w grę.