Witam, od dziecka fascynowałam sie końmi. Niestety ze względów na finanse moich rodziców nie miałam okazji uczyć się jeździć. Dopiero gdy byłam starsza i bardziej samodzielna postanowiłam sama coś zdziałać. Zapisałam sie na kilka lekcji, potem kasy brak więc zaczęłam jeździć na prywatnych koniach ucząc sie sama. Od kilku miesięcy jezdże na kolejnym prywatnym koniu który jest jednym słowem straszny. Praktyczne każdą jazde kończęze łzami w oczach... Koń jest tak twardy w pysku że zrobienie jednej normalnej wolty jest nie możliwe, w dodatku dobrze nie redaguje na dosiad a każde próby zatrzymania jej w dzikim galopie (a u niej niekontrolowane galopy to norma) kończą się poździeraną skórą między palcami nie ważne czy jeżdżę w rękawiczkach czy bez i obolałym tyłkiem. Przy skokach każdy najazd kończy sie wyłamaniem. Pewnie będziecie sie zastanawiać po co na niej jeżdże... sama nie wiem ale kocham jezdziectwo i nie chce rezygnować a innego konia nie mam do dyspozycji. Czasami mysle że jedynym wyjściem była by poprostu rezygnacja bo boje sie że niedługo przez te jezdy na niej znienawidze konie i jeździectwo i chyba tak powoli sie dzieje ale mimo to jeżdżę dalej nie moge zrezygnować tak poprostu. Jak ja zazdroszcze ludzią co mogą bez żadnych problemów sie rozwijać trenować posiadać wlasne konie. Nie mam pojęcia jakie rozwiązanie wymyślić i dlatego zwracam sie tutaj może ktoś coś napisze wymyśli sama nie wiem...