W stajni w której jeżdżę instruktorka powiedziała mi że jej koleżanka organizuje obóz i jak chciałabym to mogłabym jechać bo ona pożycza jej konie więc i tak nie będzie na czym jeździć. Ewentualnie poczyścić kucyka itp. bo są dwa konie prywatne i jeden ma coś z nogą a to go wyklucza. Obóz jest na 10 dni za 1200zł. Każdego dnia jeździ się na innym koniu i to mi najbardziej przeszkadza... Chciała jeździć codziennie na mojej ulubionej klaczy Katie bo tylko ze względu na nią tam jadę ale nie wiem czy ta pani mi tak pozwoli. Więc nie wiem czy jechać... I jeszcze kwestia finansowa ja dałabym połowę a rodzice połowę. Tylko nie wiem czy jechać na ten obóz czy zostawić te 600zł + 200 zaoszczędzonych na konie i na jakieś rzeczy do jazdy bo mam tylko bryczesy... Gdybym nie jechała na obóz dostałabym telefon długo wyczekiwany... No i tak nie wiem co robić. Telefon i pieniądze na konie + tęsknota miesiąc za Katie czy jechać na obóz i nie mieć telefony oraz pieniędzy na konie potem? P.S. Katie się opiekuję tak jak swoim koniem :) jeżdżę na niej tylko ja