W stajni WKS Śląsk Raków(inaczej RANCZO NA GROBLI),jeździ moja koleżanka(link do strony rancza:http://www.ranczonagrobli.pl/ ).Oto info o klaczy:
Oretta - 16 lat, maść kara, szlachetna półkrew.
Chodzi w rekreacji, miękka pod siodłem, dobra do jazdy w teren i na ujeżdżalni. Wymaga jednak dobrych umiejętności jeździeckich.
Wiadomości pod nr tel. 534 269 115
To od mej koleżanki:
1. Pastwiska są, konie wychodzą. Ile razy nie przyjadę, konie wyprowadzone. Nie są to wielkie tereny, raczej takie zwykłe kawałki trawy. Nie za bujne, ale też na pewno nie łyse. Koń się na tym raczej nie naje na cały dzień i nie pogalopuje aż po horyzont, ale jest co podgryzać i gdzie pobiegać. Najczęściej widzę prywatne konie wypuszczone po kilka, dwa, trzy, cztery, ale były też wychodzące osobno. Szkółkowe widziałam wychodzące tylko we własnym towarzystwie, nie było ryzyka, że któryś przykopie cennemu prywatnemu sąsiadowi. Co do żywienia to widzę głównie to, co szkółkowiec dostaje po jeździe na kolację, więc nie mogę za bardzo oceniać, ale konie (nie tylko szkolne) wyglądają dobrze i dostają na oko całkiem niezłe siano. Stajnia fizycznie elegancka, z zewnątrz otynkowana, w środku bielona. W te wakacje coś tam robili, jakiś remont czy odnowienie. Boksy uważam za czyste. Widzę często pensjonariuszy, wszystkie konie zadbane, okrągłe, nie widać, żeby im czegoś brakowało. To oczywiście tylko opinia zwykłej rekreacji, ale na podstawie tego, co widzę, nie bałabym się tu postawić konia.
2. Korzystam z lekcji w grupach, więc mogę się wypowiedzieć. Właściwie zawsze jeździmy dowolnie po całej ujeżdżalni, instruktor podaje chód i my już mamy zadbać, żeby na siebie nie powpadać. Udaje się to bez problemu, bo raczej nie ma osób, które zupełnie nie panują nad końmi, a i plac jest słusznych rozmiarów. Nie jest tak, że jesteśmy zostawieni zupełnie sami sobie, ale jeśli ktoś skarżyłby się, że jazda była nudna, bo ciągle jeździł w kółko, powiedziałabym, że sam sobie winien. Często są jakieś urozmaicenia, drągi, wolty w narożnikach, dodania na określonych odcinkach itp. Kiedy było lepsze podłoże, skakaliśmy dość często, teraz lepiej to sobie darować, ale naukę wspominam bardzo miło. Jest nacisk na najazd, półsiad, tempo. Najpierw technika, potem wysokość. Ogólnie rzecz biorąc przez część jazdy instruktor wprost mówi, że robimy to i to, a przez część mamy sami pamiętać, żeby nie jeździć tylko w kółko. Oczywiście obserwuje nas i poprawia błędy, po prostu liczy, że sami potrafimy sobie zapewnić część rozrywki. Nie znam pani Anny, spotkałam się tylko z p. Sabiną i p. Karoliną, więc nie ocenię jej. Znane mi instruktorki- dobrze, zwłaszcza p. Sabina.
3. Przyznam się szczerze, że nie wiem. Jeśli chodzi o starty na szkółkowych koniach, parę miesięcy temu ktoś coś jechał. Nie mam pojęcia co, towarzyskie, regionalki, a może tylko takie wewnętrzne klubowe- nie dopytywałam. Wiem tylko, że coś takiego na pewno było. Grand Prix szkółkowce nie pójdą, ale jakieś L pewnie tak. Jeśli chodzi o starty pensjonariuszy- dorośli ludzie, sami decydują o treningu i startach. Baza jest. Plac, przeszkody- da się ustawić i skakać coś więcej niż tylko jeden szereg.
4. Atmosfera sympatyczna. Instruktorki miłe, ludzie w porządku. Zdarzyło mi się jeździć w towarzystwie osób może nie niemiłych, ale takich...lekko nieogarniętych. A tak to dobrze- ktoś konia pomoże wyczyścić, ktoś szczotki odniesie, przyniesie czaprak, pogada pod koniec jazdy. Nikt się raczej na nikogo nie wścieka. Pensjonariusze wyrozumiali, nie wrzeszczą na nas, kiedy przypadkiem spojrzymy na ich konia, a my właściwie nie wchodzimy do ich części stajni, nie zaczepiamy cudzych koni, nie przeszkadzamy, staramy się bardzo nie zajeżdżać drogi na jeździe, jeśli akurat są z nami itp. Słyszę czasami, jak rozmawiają między sobą i z instruktorką- nie słychać, żeby mieli do siebie o coś pretensje, wręcz się komplementują, że czyjś koń ładnie wygląda, że ktoś był na zawodach, że może jakaś stajniowa impreza w weekend itd.
Pozdrawiam!To zdjęcie tej klaczy